Mimo, ze urodzilam sie w PRLu milo wspominam swoje dziecinstwo.
Nasze dwupokojowe mieszkanie wydawalo sie mi i mojej mlodszej siostrze bardzo duze. Mialysmy wstarczajaco duzo miejsca aby grac w domu w gune czy skakac na skakance ( gdy rodzicow nie bylo w domu, ktorzy niepozwalali nam skakac ze wzgledu na sasiadow).
Podworko na Sklodowskiej bylo ogromne! Piaskownice, hustawki, domek do wdrapywania sie no i lawki, trawniki.
Po szkole wylatywalam na podworko aby spotkac sie z przyjaciolka i innymi dziecmi. Dwa razy w tyg. trzeba bylo isc do szkoly muzycznej i na religie do kosciola--- bylo fajnie! (Gorzej ze szkola muzyczna gdy nie mialo sie czasu aby cwiczyc w domu

)
Po szkole gralo sie w klasy, w gume, skakalo na skakance. Gdy wszystko znudzalo sie mozna bylo isc bawic sie na plac zabaw w przydszkola kolo szkoly trojki lub zerknac co robia kolezanki z Klonowej. Spacery nad stawami lub po rynku zaliczalysmy conajmniej 3x w tygodniu.
Wieczorami czasem do kina...na Indiane Jones lub Beverly Hills Cup, z klasa bylismy na Akademii Pana Kleksa i na Niekonczaca sie opowiesc...potem omawialo sie filmy na lekcjach:).
Gdy swiecilo slonce pieknie bylo siedziec na rozalium czy jezdzic na rowerze.
Zadania domowe odrabialam przewaznie krotko przed lekcjami, czasem odpisalam cos niecos. I bylo wszystko OK!
Olesnica wydawala mi sie najpiekniejszym i ogromnym miastem.
Miasto bylo bezpieczne, wracajac z kolezankami wieczorem czulysmy sie pewnie, od czasu do czasu tylko jakis pijaczyna sie przyczepil.
Nie bylo prawie wypadkow, samochody jezdzily wolno, byly parkingi.
Bilety na pociag do Wroclawia byly tanie, ze szkoly muzycznej za wycieczke na balet Jezioro Labedzie zaplacilam chyba cos 2 zl. (dojazd + wstep). Kultura byla dostepna dla bogatych i biednych.
Obok mojego bloku byl
Korelat. Mialam tam swoja biblioteke, w soboty i niedziele czesto byly jakies wystepy lub goscie. Bylam tam np. na odwiedzinach Gutwinskich z wroclawskiego ZOO

i to wszystko bylo zawsze za darmo lub za symboliczna zlotowke.
Mimo,
ze (prawie) wszystko bylo na kartki nigdy nie chodzilam glodna ani bez butow. Czasem byly w warzywniaku banany lub pomarancze stalam wtedy z kolezanka po pare godzin aby kupic

bylam bardzo szczesliwa i smakowaly o wiele lepiej niz kupione teraz

.
Teraz? Kupuje wlasciwie tylko jablka bo je najbardziej lubie.
Jedzenie smakowalo inaczej pomidor mial smak pomidora...
Nie wiem czy sobie przypominacie?! Wtedy Ktos roznosil mleko w butelkach pod drzwi!
Noszenie fartuszkow w szkole stawalo sie czasem uciazliwe i monotonne gdy spojrze na to teraz slyszac zalamanych rodzicow, ktorych dzieci musza miec modny markowy ciuch bo inaczej stoja na marginesie i nie naleza do kliki - to zaczynam zauwazac ich sens.
Komputer miala wtedy jedna osoba w klasie...nie bylo XBox czy Wii i nikt za tym nie tesknil. Teleranek w wakacyjne poranki nastrajal pozytywnie na dalsze wydarzenia dnia bez komorki i poczty mailowej (pamieta ktos
zabe Monike?

).