I dla odmiany z wrocławskiej Gazety Wyborczej
http://miasta.gazeta.pl/wroclaw/1,35751 ... towej.html
Znaleźli niemiecki samolot z II wojny światowej
Beata Maciejewska
Na ornym polu pod Długołęką odkryto fragmenty samolotu Messerschmitt, najpopularniejszego myśliwca Luftwaffe z czasów II wojny światowej. W szczątkach kabiny leżały kości pilota. Jest szansa , że dowiemy się, kim on był i dokąd leciał
Już niedługo dowiemy się, ile zostało z rozbitego messerschmitta znalezionego pod Długołęką. Na razie archeolodzy znaleźli fragmenty munduru lotnika i resztki kabiny
Od dnia rozbicia samolotu minęły już 63 lata, ale ruch wokół miejsca katastrofy był we wtorek taki, jakby dopiero do niej doszło. Przyjechali prokurator, saperzy, policjanci, archeolodzy, specjaliści z firmy Geo-Radar i amatorzy - odkrywcy z detektorami metalu. Wyciągnęli już 40 kg drobnych szczątków samolotu, głównie fragmentów kabiny. W wykopie o głębokości 30-40 cm znaleźli resztki osłony z pleksi, kawałki zegarów z tablicy rozdzielczej, fragmenty mapnika, kątomierza, klamry od pasa lotniczego, amunicję do karabinów maszynowych i do działka. Leżały przemieszane z ludzkimi kośćmi. - To fragmenty szkieletu mężczyzny. Częściowo nadpalone kawałki czaszki, kości udowe, resztki miednicy - wylicza archeolog Monika Gross.
Na razie nie wiemy, kim był pilot, ale wiadomo, jak zginął. Na odnalezionych kawałkach poszycia samolotu widać dziury po serii z karabinu maszynowego i ślady ognia. - Przypuszczamy, że próbował awaryjnie lądować na tym polu i uderzył dziobem w ziemię - mówi dr Maciej Trzciński, archeolog z Muzeum Miejskiego Wrocławia.
Okoliczni mieszkańcy pamiętają, że w latach 40. na polu tkwił ogon samolotu, reszta była zakopana w ziemi. Ogon z czasem rozebrano, ale pozostałych części nikt prawdopodobnie nie ruszył. Potem o niemieckim samolocie zapomniano. Nie przeszkadzał rosnąć zbożu. Aż tego lata dał znać o swoim istnieniu.
Dr Trzciński: - Do wojewódzkiego konserwatora zabytków zgłosili się ludzie, twierdząc, że znaleźli na polu czujnik startera samolotu. Na prośbę konserwatora przyjechaliśmy sprawę zbadać. Wytyczyliśmy teren pięciu arów, na którym mógł się znajdować samolot. Na razie natrafiliśmy na resztki kabiny. Wiemy, że to messerschmitt Bf 109, jednomiejscowy samolot myśliwski produkowany w latach 1937-1944. Nie wiemy, który typ. Przy puszczamy, że to może być E, czyli Emil. Ta wersja samolotu brała m.in. udział walkach powietrznych Bitwy o Anglię.
Jeśli archeolodzy znajdą silnik z fragmentem ramy, będą mogli ustalić tożsamość pilota i cel lotu, bo w niemieckich archiwach zachowały się stosowne dokumenty. Ale przekopanie pięciu arów zajęłoby im kilka miesięcy, dlatego poprosili o pomoc odkrywców amatorów z detektorami metalu i specjalistów z firmy Geo-Radar. Co ostatni mają już na swoim koncie zakończone sukcesem poszukiwania samolotów.
- Za pomocą georadaru znaleźliśmy halifaksa w Dąbrowie Tarnowskiej. To był jeden z samolotów zrzucających m.in. broń dla powstańców w Warszawie. Natomiast w Beskidach udało się wyciągnąć szczątki liberatora - opowiada Anna Graffik. - Niestety, tego messerschmitta nie możemy szukać georadarem, bo rodzaj gleby na to nie pozwala. Zdecydowaliśmy się na badania metodą elektooporową. Przepuszczamy prąd przez grunt i rejestrujemy różnice w jego przewodzeniu. Obecność szczątków samolotu będzie zmieniać opór elektryczny - tłumaczy Graffik.
Archeolodzy przypuszczają, że poszukiwania potrwają do końca tygodnia. Chcą, żeby wykopane kawałki maszyny trafiły na wielką wystawę obrazującą tysiąc lat historii Wrocławia, która pod koniec roku zostanie otwarta przez Muzeum Miejskie w dawnym Zamku Królewskim przy ul. Kazimierza Wielkiego. Część tej ekspozycji będzie poświęcone obronie Festung Breslau. Messerschmitt z pola pod Wrocławiem miał w niej swój udział.
Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław